Wspomnienia z 30.04.2024 r.
Pierwsza córeczka przyszła na świat dwa lata temu. Trzy miesiące temu urodziłam drugą córeczkę. A ta historia zaczęła się dużo wcześniej... Kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym przeszły mnie ciary... z jednej strony poczułam się spełniona, a z drugiej znów towarzyszył mi strach, niepokój związany z samym porodem.
W pewien słoneczny wtorek pojawiłam się w poradni przyszpitalnej na badaniu KTG (a to dlatego, że minął 40 tydzień). Tego dnia dyżur tam miał mój lekarz prowadzący ciążę. Od tygodnia czułam lekkie napięcia brzucha a w dodatku stresowałam się tym kiedy to się zacznie. Po zapisie KTG udałam się do gabinetu. Lekarz stwierdził, że napięcia o których mówię piszą się jako "fajne skurcze" - rozwarcie 2.5 cm. Lekarz poradził mi pojechać do domu, a gdy znów zacznie napinać się brzuszek wrócić do szpitala. Tak też zrobiłam.
Koło godziny 18 zostałam przyjęta na oddział ginekologiczny. Tam skurcze ustały... zestresowałam się, gdyż był to ostatni dzień kwietnia, kolejnego dnia zaczynała się majówka.Obawiałam się, że majówkę spędzę w szpitalu w oczekiwaniu na powrót skurczy, które towarzyszyły mi w domu. Ale po przeprowadzonym badaniu przez Panią Doktor zostałam skierowana na porodówkę - rozwarcie 4 cm. Uzgodniliśmy, że jeśli po dłuższym czasie nie będzie postępu porodowego to wówczas zostanie podana mi kroplówka z oksytocyną.
Minęła godzina 19.00
Rozgościłam się w sali porodowej. Czułam się bardzo dobrze. Od samego początku przyjmowałam wygodne dla siebie pozycje wertykalne.
O tym szczególnie muszę tu napisać. Na sali porodowej czekał na mnie Anioł.
A mam na myśli położną, która to sprawiła, że nie mogłam sobie wymarzyć lepszej atmosfery i opieki okołoporodowej. To Pani Marta sprawiła, że ja i przebywający tam ze mną mąż byliśmy totalnie wyluzowani. Była bardzo troskliwa i wyrozumiała. Bardzo dziękuję, za to, że trafiłam właśnie na tą kobietę.
Nie przypuszczałam, że za kilka godzin będę w swoich ramionach tulić naszą malutką istotkę.
Krótko przed godziną 22.00 Pani doktor przebiła mi pęcherz płodowy. Wówczas dopiero po tym skurcze były silniejsze. Od samego początku Pani Marta udzielała nam dobrych porad. Bardzo pomogła mi kąpiel pod prysznicem, z której skorzystałam z dwa razy. Dużo spacerowałam po sali porodowej i rozluźniałam się na piłce. Położna poleciła mi kucać przy nasilających się skurczach. Faktycznie, było to mega pomocne. Sam poród przebiegł sprawnie. Rodziłam w pozycji klęku podartego, opierając się o łóżko porodowe. O godzinie 23:42 przyszła na świat nasza kruszynka ważącą 3570 gram.
Wszystkim przyszłym mamom polecam oddział Położniczy w Wolsztynie a w szczególności dyżury położnej Pani Marty
Rodzić z taką położną to skarb !
Dziękujemy, że wybrała Pani nasz Szpital do porodu po raz drugi
Pani Sylwii i jej Kruszynce życzymy samych dobrych chwil
Opowieść porodowa